26 listopada 2010

Wczoraj i we wt patrząc na moje dzieciaki przeszło mi przez myśl, że gdy ja byłam w ich wieku... Ciekawe to musiało być połączenie dziecka, które musi być dorosłe nagle. Moja Ania, córeczka, ma 9 lat. Jest malutka, drobniutka ale zadziorna i lubiąca się bić. I zobaczyłam siebie rok od niej starszą, ale inną niż te moje słoneczka. Nie tak beztroską jak one. Zmuszoną do bycia poważną. Wyrwaną ze świata dzieci.

16 listopada 2010

19 stopni, piękne słoneczko i Warszawa... taka może być cała zima ;)

Stare Miasto w Warszawie wygląda przeuroczo w blasku wchodzącego słońca...,początkowo czerwonego a później tego ostrego żółtego, ostro atakującego oczy z samego rana. Pociągi sunące przez miasto, pełne ludzi śpieszących się do pracy. Życie które zaczyna się wraz ze wchodem słońca a nieraz wcześniej, anonimowość i pośpiech. I ten dom, 40 km od Stolicy. Pełen ciepła i radości i życia. Z dwoma psami, niezwykłymi, uwielbiającymi gdy się ktoś z nimi bawi i wyrażającymi przywiązanie i sympatię w przedziwny sposób. Odskocznia od rzeczywistości, miejsce gdzie czuję że żyję i chce tam wracać.

9 listopada 2010

Mamma mia...

Przychodzi taki czas kiedy robienie inteligentnej miny słuchając wykładowcy, mówiącego w obcym języku nie wystarcza. Taki czas nadszedł. Przez pierwszy tydzień studiów każdy z nas nauczył się specyficznego sposobu patrzenia i nabrał odpowiedniego wyrazu twarzy, tak że każdy wykładowca czuł,że go rozumiemy. Na egzaminie człowiek 'wypluwał' z siebie całą zawartość notatek(skrypt był za długi), tworzył proste zdania, które sam rozumiał i starał się tak manipulować wykładowcą, aby ten nie zadał zbyt trudnego, niezrozumiałego pytania.
Ale czasy się zmieniają. Teraz do inteligentnej miny trzeba dodać rozumienie a także odpowiadanie. I to co najtrudniejsze,rozumienie książek popularnonaukowych w obcym języku...,czyli czas napisać licencjat po włosku ;)