23 stycznia 2012

Motylki zdechły, zanim tak naprawdę dobrze wyrosły. Mnie osobiście to przeraziło. Osoba która wiele znaczyła, nagle nie znaczy nic więcej niż znajomy. Przeraziło go to. Pojęcie 'my' i 'nas' się rozpadło.

A w tle Sabaton..., cichutko, nie tak głośno jak w oratorium... To ostatnio nasz ulubiony zespół. Puszczany jest b. głośno i jeszcze basiki podkręcamy...

I sesja dopadła... Walka mega! Dziś poniedziałek a ja mam serdecznie dosyć.

15 stycznia 2012

Charakterystyczny dzwonek: wiadomo, mama dzwoni. Rozmowa o wszystkim i niczym. Aż tu mama zadaje najważniejsze pytanie dot. mojego przyjazdu.

     M: A kiedy do mnie przyjedziesz?
     D: Mogę 7go lutego, ale 10go muszę być spowrotem....
     M: Na tak krótko!? Myślałam że chociaż na 4 dni przyjedziesz...
     D: Mamuś...., ale ja już przecież pracuje....
     (...)
     M: I masz choć dwa całe dni poświęcić tylko dla mnie! Musimy pochodzić po sklepach, wyprzedaże                                                   będą. A poza tym może się wreszcie dogadamy ze sobą... Znajdziemy wspólny język...?
    D: Tak mamo... migowy....
    M: Dobrze, już zaczynam naukę.

8 stycznia 2012

Nowy rok przyniósł sporo zmian, miłość, a może tylko zauroczenie, ból i bezsilność, bezradność, niemoc, bliskość prawdziwych przyjaciół. Inne relacje rodzinne.

Każdy dzień mnie zaskakuje. Jest inaczej, piękniej, zaskakuje mnie wiele spraw, które nabierają pozytywnego koloru.

 Ból uczy pokory... ( skoro i tak każdy ruch boli i męczy, to lepiej przeczekać, że następnego dnia przejdzie). Uczy walki. Pokazuje też różne sprawy niepoukładane, i daje siłę je poukładać, zwłaszcza że pod koniec poprzedniego roku sporo się poprzewracało.

Moje dzieciaki uczą się że ich pani nie ma tyle sił co kiedyś i często nie daje rady, więc nie można szaleć.