Deklinacje w łacinie i jakieś tam plusquam perfectum i inne dziady. Pronomi diretti i indiretti i inne takie fajne stworzonka zajmują mi weekendy. Niestety nie są to zbyt mili towarzysze dnia, upierdliwi i męczący. Nie zawsze wiadomo o co im chodzi i czego chcą. Gdy jednych jeszcze da się zrozumieć, drudzy przechodzą samych siebie...
I co tu robić....?
25 kwietnia 2009
24 kwietnia 2009
Małe wielkie radości...
Zaoszczędzone 43 złote na fluidzie, bo kobita w drogerii się pomyliła...
Buty, które nie obcierają...
Znajomi z którymi i śmiać się i bawić można...
Hawajskie urodziny...
Śmiech z samej siebie...
Udane zakupy...
Brak wykładów i konferencja...
A przede wszystkim wolny weekend nie spędzany w pociągu, jadąc do domu...
Czas na naukę, się zaczyna!! :)
Buty, które nie obcierają...
Znajomi z którymi i śmiać się i bawić można...
Hawajskie urodziny...
Śmiech z samej siebie...
Udane zakupy...
Brak wykładów i konferencja...
A przede wszystkim wolny weekend nie spędzany w pociągu, jadąc do domu...
Czas na naukę, się zaczyna!! :)
19 kwietnia 2009
Ej no!!
Taaa...
Jak zawsze zakręcona, niepamiętająca o niczym i z głową w chmurach...
Może byś wpadła na pomysł podpisywać swoje prace, gdy wysyłasz je wykładowcom...!?
I może mogłabyś wtedy zajrzeć czasem do słownika a nie się później martwić czy dobrze coś przetłumaczyłaś...!?
I może byś zwolniła trochę? Trochę... TROCHĘ....
A może to ma tak być? Wszystko w biegu i dodatkowo połowa spraw się komplikuje.... ?
Jak zawsze zakręcona, niepamiętająca o niczym i z głową w chmurach...
Może byś wpadła na pomysł podpisywać swoje prace, gdy wysyłasz je wykładowcom...!?
I może mogłabyś wtedy zajrzeć czasem do słownika a nie się później martwić czy dobrze coś przetłumaczyłaś...!?
I może byś zwolniła trochę? Trochę... TROCHĘ....
A może to ma tak być? Wszystko w biegu i dodatkowo połowa spraw się komplikuje.... ?
15 kwietnia 2009
Dzień jak codzień...
Doba jest stanowczo za krótka jak dla mnie. Ktoś inny pewnie by powiedział, że za dużo na siebie wzięłam, albo nie umiem zaplanować dnia. Niewiem kogo słuchać.
Jak zawsze zakręcona, niewiem gdzie co jest. Okulary są w wannie, tam im najwygodniej. Laptop... to zależy. Podłoga lub łóżko. A telefon... za nim to już wogóle nienadążam.
Dzięki Bogu, poranki mam spokojniejsze, nie muszę biec na wydział, jak zawsze spóźniona i pokonywać klaustrofobiczne schody Świętego Miejsca. Tak więc poranna kawa. Bluza z kapturem. Lodówka jako oparcie i spokój. Który już za chwilę zniknie.
Zaczynam bieg z przeszkodami. W przerwach łacina , szukanie pięniędzy, których w portfelu nigdy nie ma, tak więc szukanie Ściany Płaczu. Znaleziona!! :)
Gdzieś po drodze gra w kosza, lub w nogę, co by siniaków za mało nie było. I coraz częściej pojawia się myśl, że odpocznę dopiero po śmierci....
ps. Żeby dostać odpowiedz na smsa trzeba czekać tydzień.... ;)
14 kwietnia 2009
:)
Niech nic cię nie niepokoi,niech nic cię nie przeraża.
Wszystko mija,Bóg się nie zmienia.
Cierpliwość osiąga wszystko.
Temu, kto ma Boga,nie brakuje niczego.
Bóg sam wystarcza.
Św. Teresa od Jezusa.
Subskrybuj:
Posty (Atom)