9 kwietnia 2011

Tego co się wydarzyło w tym ostatnim czasie, nie da się ubrać w słowa, trzeba to przeżyć. Poczuć to. Roześmiać się na pytanie od dzieci, czy jestem w ciąży, bo ubrałam luźną bluzkę. W kilka chwil uspokoić się, bo przyszłam do oratorium i skończył się czas gdy jestem dla siebie. Uśmiechnąć się i ze spokojem odpowiedzieć znajomym, że nie jesteśmy parą, i 'co ma być to będzie' uprzedzając kolejne pytanie. Usłyszeć że 'Rów Mariański przy twoich dołach to nic! Ale dalej niewiem jak ty w nie wchodzisz i z nich wychodzisz...'. I co dla mnie najważniejsze: czuć obecność i bliskość przyjaciół! I usłyszeć że mogę na nich liczyć (choć chciałabym, aby i oni wiedzieli że mogą na mnie liczyć). 
To tylko jedna setna 'mojej siły napędowej', tego co pozwala mi w piątkowy wieczór, po mega wyczerpującym tygodniu pójść spokojnie spać!

4 komentarze:

  1. Przyjeciele wiedzą, jestem tego pewna! A Rów Mariański, phi, co to dla Ciebie :) Pamiętaj Żabo, mój parasol zawsze jest w pogotowiu!
    :* Al

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo budujące to co piszesz. Wspaniale mieć takich ludzi dookoła. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. ...bo przyjaciele są faktycznie jak anioły! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dusiaczku, wysłałem dwa listy, jeden pusty, w drugim coś napisałem :) Cóż nie zawsze mi się udaje :) Pozdrawiam. Maciej.

    OdpowiedzUsuń