Idę przygotować podwieczorek dzieciakom. Prawie wszystko jest gotowe, zostało mi kilka rzeczy do zrobienia. Większość dzieci jest na sali, odrabia lekcje. Dwóch chłopców i dziewczynka wygłupiają się na korytarzu. Próbują się wzajemnie podnosić. Widząc mnie zaczynają się zakładać czy dadzą radę i mnie podnieść... Jakby nie patrzeć różnica wieku = różnica wagi ;) Zaczyna się odradzanie i tłumaczenie..., że sobie krzywdę zrobią..., że przepuklina... Podchodzi Robert, niski chłopczyk... obejmuje mnie i podnosi.... ;) Dumny z siebie opowiada o tym każdemu kto chce go słuchać...
A tu coś z naszych zajęć muzycznych... :) akurat tego się uczymy:
http://ewla326.wrzuta.pl/audio/4pVIeXByH89/magda_aniol_-_don_bosco_hymn_confronto_2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
:))))))) bo dzieci to właśnie dzieci ;)
OdpowiedzUsuńNo bo Ty Dusiaczku Jesteś takie drobne chucherko. Z tego również wynika że dzieci Cię lubią i mają odwagę na takie poufałości. Rzadko buszuję ostatnio po blogach, a do ojca Jeremiasza to nie bardzo jest po co zaglądać. czy wiesz może co się z nim dzieje ? Pozdrawiam Cię serdecznie. Stary Maciek.
OdpowiedzUsuńMaćku! Jak miło że pamiętasz!! :)
OdpowiedzUsuń